poniedziałek, 8 lipca 2013

Pracowite dni

Można by rzec, że nawet BARDZO pracowite;)
Szycie, szycie, szycie… struganie, rzeźbienie, przycinanie, krojenie, malowanie, rysowanie, pisanie, projektowanie, zbieranie ziół, farbowanie tkanin, bejcowanie skór, brudzenie odzieży, gotowanie… itd… itd… a w między czasie, wspólne posiłki, herbata, kawa, woda, wizyty w sklepie, oglądanie inspirujących fragmentów filmów, szukanie obrazów, śmiech, radość, opowieści…
Wszystko na raz, praca wre, czas gna jak opętany, a my pracujemy wytrwale, nieustannie, dzień i noc, żeby ze wszystkim zdążyć na czas, żeby nasza opowieść była niezwykła, żeby przekazała wszystkim, do których dotrze, to, co mamy w myśli i w sercu, żeby podarować światu historię, która go zaintryguje, w której zobaczy to, co chcielibyśmy wszyscy przekazać, historię opowiedzianą naszą radością, ciężką pracą, dobrą zabawą, niezwykłymi zbiegami okoliczności… historię, która wysnuwa się spod naszych rąk, bo chce być opowiedziana, chce ujrzeć światło dzienne i dotrzeć do innych, do tych, którzy na nią czekają, do tych, którzy jeszcze jej nie znają…

 Farbiarz przy pracy (1425r.) - może niezbyt podobny do nas, ale robi to samo;)
 Warsztat Kaletnika (1568r.)
 
 W tak zwanym między czasie, pomiędzy suszeniem jednych skrawków materiałów i brudzeniem kolejnych wybrałyśmy się po zioła. Ależ to była wyprawa, na drugą stronę blokowiska, gdzie znienacka wyskoczyła przed nami łąka:)
A zioła - ważna rzecz; trzeba je było pozbierać, co okazało się zadaniem niełatwym, kiedy ktoś wybrał się bez noża i rękawic, ale dałyśmy radę! Teraz suszą się radośnie na drewnianej kracie:-)

Zbieranie czosnku
No, czosnku, co prawda nie zbierałyśmy, ale obrazek ładny;) A poza tym czosnek jednak był w ilości wystarczającej, żeby jednak o nim również wspomnieć;-)))


Suszenie ziół

I już gotowe zielsko - to poniżej akurat nie nasze, ale ładnie się wpasowało do tematyki;)
 
 
 
Wkładamy w to tak dużo serca, tak dużo własnych emocji, tak dużo swojego czasu, tak dużo siebie, że mamy nadzieję, iż powstanie nam coś niezwykłego, a wszystko na to, póki co, wskazuje. Nie chcielibyśmy zawieść ludzi, którzy nam pomagają, którzy czekają z niecierpliwością na efekty naszej pracy i mamy nadzieję, że spełnimy oczekiwania. Jaki by jednak ten efekt nie był, pamiętajmy o tym, że powstawał w cudownej atmosferze, że każdy jego fragment to kawałek naszego świata podarowany tym, którzy zobaczą nasz obraz w całej okazałości.
Każdy element budowanej przez nas historii, to także budowanie nowych przyjaźnie, tworzenie dobrych emocji, kręgów osób, które myślą tak, jak my i odbierają świat, tak, jak my. Z każdym skrawkiem przyszytego materiału, z każdym skrawkiem zszytej skóry, z każdą wystruganą strzałą, z każdym ruchem ołówka na pergaminie, z każdą napisaną literką i wypowiedzianym słowem, z każdą spędzona nad tym projektem chwilą, wzrasta w nas poczucie radości i dumy z tego, co robimy.

Nasza pracownia znajduje się gdzieś na krańcach świata, w pokoju, którego nie ma. To tam dobra energia pomaga nam wydobywać z nicości potrzebne eksponaty. To tam powstają plany i pomysły, to stamtąd wyniesiemy potężny płaszcz Valdemeny, chorągiew jej wojowniczek, strzały Kriss, amulety, talizmany, pergaminy i biżuterię. To stamtąd wywędrują skóry, futra i kołczany. To wszystko, co zobaczycie w gotowej już opowieści. Te wszystkie rekwizyty wyciągamy dla świata z rzeczywistości równoległych, do których sięgamy jak do wielkich skrzyń. I nigdy do końca nie wiemy, co uda nam się wydobyć.


Wiele jeszcze przed nami, a afekt końcowy jest ciągle zagadką. Każdego dnia coś nas zaskakuje, każdego dnia wychodzą na jaw nowe powiązania, między poszczególnymi elementami; nowe okoliczności, dotąd nam nieznane, które możemy wykorzystać w procesie twórczego budowania opowieści.

Ale to właśnie jest najbardziej niezwykłe. Bo w takim razie, nawet dla nas ten film poniekąd okaże się wielką niespodzianką:-)

Brak komentarzy: