czwartek, 18 lipca 2013

Pracownia i przygody różne

Pracownia nasza jest zdecydowanie poza wszelkimi realiami.
Na pewno nie znajduje się w tej rzeczywistości, ale w jakiejś innej, do której przenosimy się na czas prac nad projektem:)
W przeciwnym razie w naszych domach nie dałoby się mieszkać;-)))

Wytwarzanie drobiazgów
 
 
 
 Suszenie koralików
 Detale
 Pomalowane koraliczki
Suszące się fatałaszki

Ale żeby nie było, że tylko siedzimy i pracujemy. Od czasu do czasu trafiają nam się też małe przygody.
Jak na przykład sobotnia przygoda ze schodkiem w trakcie jazdy czarną nocą, w straszliwym deszczu:) W pewnym momencie tak strasznie się rozlało, że nic nie było widać. Ale jakoś powoli jechałyśmy. Wycieraczki pędziły po szybie jak szalone, żeby nadążyć zbierać deszczową wodę.
Wreszcie trochę się uspokoiło.
Ostatecznie przygoda skończyła się szczęśliwie... ale to zupełnie inna historia.
 



Nocna jazda z lampą w tle
W niedzielę ostatnie przygotowania. Późnym wieczorem odbieranie rekwizytów. Jedziemy we trójkę - Julia, Jarek i ja (w celu odstawienia mnie potem do domu).
Jedziemy zatem nocnymi ulicami.

Najpierw po kamerę – najważniejsza rzecz. Ciężko nam trafić, bo ulica na maksa zakręcona. Niby prosty adres, a nie wiadomo gdzie jechać i trochę się pogubiliśmy. Ostatecznie się udało. Buch – kamera ląduje na tylnym siedzeniu obok mnie. Jedziemy dalej. Kolejny punkt – odbiór lampy. Po lampę udajemy się do innego świata. Przekraczamy granicę innej rzeczywistości po podaniu hasła, które początkowo nie jest zrozumiała dla strażnika, ale ostatecznie udaje nam się wybrnąć z sytuacji i wjeżdżamy za bramę. Jest dziwnie. Cicho. Nic się nie rusza. Inny świat. Jakby miasto w mieście. Nawet samochód jakby ciszej jedzie. Dojechaliśmy. Julia z Jakiem znikają za jednym z budynków, ja czekam w samochodzie, pilnując kamery. Rozglądam się, zadziwiam tym miejscem. Nie wiedziałam, że takie można tu spotkać. Zanim robi się całkiem dziwnie wraca Jarek z Julią i ładują na tylne siedzenie ogromna lampę do towarzystwa kamerze. Jeszcze jedna wizyta gdzieś i zniknę. Lampa umiejscowiona. Jedziemy. To znaczy najpierw musimy wyjechać z miasta w mieście i wrócić do swojego realium. Udaje się tym razem bez większych problemów.
Jedziemy dalej. Ostatni przystanek jest już bardzo króciutki a przyniesiona rzecz bardzo mała. Zatem nie zniknęłam:-)

Teraz odwożą mnie już do domu, żegnamy się i trzymam kciuki, żeby wszystko dobrze poszło. Żeby aktorzy z reżyserką dojechali szczęśliwie na plan, żeby odpoczęli przed wtorkowymi zdjęciami, żeby pogoda dopisała, żeby wszystko się udało. To już ostatnie chwile przygotowań. Za dwa dni praca na planie. Trzeba dać z siebie 300%. Musi nam się udać!

Kiedy to piszę, wszyscy są już na planie zdjęciowym i właśnie mija trzeci dzień kręcenia filmu.
Ja jadę jutro.
Zatem naprawdę to robimy...


Brak komentarzy: